3 styczeń 2014
Tak jak zwykle obudził mnie budzik. I tak jak zwykle walnęłam go, żeby się uciszył, co podziałało. Poleżałam jeszcze kilka minut. Potem ziewnęłam, przeciągnęłam się.
– Śniadanie! – mama krzyknęła.
Odpowiedziałam, ze zaraz będę. Ziewnęłam, wstałam i ubrałam się. Zeszłam na dół. Zjadłam płatki z mlekiem. Było późno. Ubrałam się błyskawicznie, zarzuciłam tornister. Pożegnałam się z mamą, która życzyła mi miłego dnia i w mroźny poranek wyruszyłam do szkoły.
Dotarłam minutę przed dzwonkiem. Oddałam kurtkę szatniarce właśnie w chwili, kiedy zadzwonił dzwonek. Po pierwszej lekcji wychodziłam z sali nie czując się ani odrobinę mądrzejsza. Była ze mną moja najlepsza przyjaciółka Monik. Nie zbyt bystra ani mądra, zupełnie przeciętna. Gadałyśmy o swoich sprawach. Aż tu nagle… Marcin Żwirek zastąpił nam drogę.
ciąg dalszy