Nowy Jork to już jest koniec

No i przyszedł wrzesień. Cała drużyna zrozumiała że trzeba wracać bo chłodne wieczory i kasa się kończy. Więc pożegnalna kolacja z japońskim kucharzem, kąpiel i do domu.

To już koniec amerykańskiego mini serialu.

Nowy Jork wtorek 30-08-2022

Na dzisiaj zaplanowana była ostatni wizyta w mieście Nowy Jork. Gospodarze już w pracy oboje, prawdziwy koniec wakacji, a my śniadanko, kąpiel i przed 12’tą wyjazd do miasta. Plan był ambitny bo rejs na Staten Island, potem muzeum Indian, potem Most Brookliński, potem sklep z komiksami i na koniec dnia broadway Neil Simon Theatre i musical MTJ o Michale Jackowski (Michael Jackson). No więc zaparkowaliśmy samochód (tylko 30$) potem metrem do sam południowy koniec Manhattanu do przystani promowej. Prom na Staten Island to żaden wycieczkowiec tylko darmowy prom, który łączy pociągi i autobusy na Staten Island z metrem w centrum Nowego Jorku. Rejs około 25 minut w jedną stronę i prawie bez tłumów. A widoki świetne bo można stać na zewnątrz i przepływa też obok Statuy Wolności. Rejs wycieczkowcem 1,5g 50$, chyba że rezerwacja parę dni wcześniej wtedy 30$.

Po ruchliwym i głośnym Manhattanie, Staten Island (to też dzielnica Nowego Jorku) okazała się wymarła cicha i pusta. Poniżej trochę skrajne zdjęcie bo aż tak pusto nie było.

Promy pływają co 30minut więc pokręciliśmy się w pobliżu portu i dużego centrum sklepowego. Centrum handlowe miało 4 poziomy tarasów pełno schodów i poukrywane windy, wszędzie dało się dojechać ale żadnych opisów, więc mieliśmy niezłą zagadkę zawsze typu „kto pierwszy znajdzie windę”. Najczęściej jednak ludzie gdy widzieli nasze miotające się w prawo i lewo towarzystwo mówiące w szeleszczącym języku w końcu pokazywali nam drogę. Zmęczeni tą łamigłówką zjedliśmy kwadratową pizzę o cieście (34$ wersja dla całej rodziny) wprost jak z Pizza Hut grube i z patelni :). I ponownie na prom, bo trzeba wracać na Manhattan. Poniżej nasz prom w całej okazałości.

Po wylądowaniu na Manhattanie Jadwiga znalazła dla nas nowe metro z wejściem dla niepełnosprawnych, które zawiozło nas w pobliże Mostu Brooklińskiego. Muzeum odpuściliśmy bo dochodziła już 16’ta i nie zdążylibyśmy na Broadway. Ścieżka prowadząca na most usiana była straganami, które atakowały nas głośną muzyką i setkami pomników Statuy Wolności

Most został zdobyty w szybkim tempie, powtórzyłem sobie w pamięci piosenkę Stachury Nie Brookliński Most, tutaj oryginał w wykonaniu autora, pieśniarzem wielkim nie był, ale szczere jest.  Nie Brookliński Most… Kto chce ładnej wersji niech poszuka wykonania w wersji Starego Dobrego Małżeństwa.

 

 

 

 

Szybki powrót do metra i wracamy po tej chwili zadumy w samo serce Manhattanu Broadway i okolice Time Square szukać sklepu z komiksami. Jadwiga prowadziła nas bezbłędnie więc sklep znaleźliśmy, okazał się 2 piętrowy ale wejście po stromych wąskich schodach. Zostaliśmy więc z Maćkiem na zewnątrz i podziwialiśmy tłumy przewalające się w okolicach Time Square.

Dziewczyny spędziły w sklepie ponad 30 minut i zrobiła się 18:45, za 15 minut przedstawienie, a trzeba jeszcze znaleźć teatr jakieś 10 przecznic dalej. 250 W 52 Street Neil Simon Theatre przy skrzyżowaniu z 8Avenue, taki masz adres i szukaj… Więc szukaliśmy biegnąć pomiędzy tłumem spacerowiczów wpatrujących się w reklamy.

Zdążyliśmy na sam koniec, parę minut po 19’tej, kiedy ochrona zwijała już bramki wejściowe. Przedstawienie super, teatr jakby żywcem wyjęty z Muppet Show, oczywiście mniejszy od naszego Muzycznego, ale dzięki temu zawsze siedziało się blisko sceny. Kapela grała na żywo fantastycznie, cały czas na scenie, też była uczestnikiem przedstawienia. Tak więc wszyscy staliśmy się fanami Michała Jackowskiego, naprawdę fajnie pokazane np. Thriller śpiewany w pewnym momencie jak kołysanka, chociaż potem zmienił się w prawdziwy horror.

Po wyjściu z teatru około 22:30 spotkał nas pierwszy deszcz w Nowym Jorku po tym upale był super przyjemny. Więc spacer po samochód i przed północą byliśmy już w domu. Piwko i spać.

Jutro już tylko zwiedzanie miasteczka Kingston i muzeum rzeki Hudson oraz Woodstock Farm Festival, podobno spotkanie stetryczałych hippisów, którzy hodują ekologiczne warzywa i różne dziwactwa, ale ma też ktoś grać przy zakupach pomidorów i cebuli.

 

Nowy Jork poniedziałek 29-08-2022

W poniedziałek czekaliśmy na powrót drugiej połowy drużyny z festiwalu średniowiecza i magii w Maryland. Z radości połączenia drużyny wszyscy wskoczyli do basenu.

Chociaż na zdjęciu okazało się, że Maciek nie podzielał tej radości. Wszyscy mieli już trochę dość dalekich podróży więc tego dnia też odpuściliśmy Nowy Jork i pojechaliśmy tylko pobliskiego miasta Peekskill city, na stary antykwariat z książkami, browar i mały spacer.

Ale zapomniałem napisać że wcześniej mały szampan do śniadania z okazji naszej 30’tej rocznicy.

 

Potem ruszyliśmy do Peekskill po drodze mijając Agnieszki szkołę i autobusy czekające na uczniów :).. Ha, ha nareszcie widać już koniec wakacji.

W Peekskill najpierw poszliśmy do księgarni szukał winyli po 1$, a tutaj wolność amerykańska zrobiła nam niespodziankę. Bo zgodnie z rozpiską na drzwiach właściciel otwiera ten sklep wtedy kiedy chce i ma ochotę.

Potem mały spacer po miasteczku, Aga mówiła, że przez ostatnie 20 lat wymieniła się duża część mieszkańców i teraz mieszka tam pełno latynosów i rzeczywiście sklepy miały reklamy angielsko hiszpańskie i napisy „Aque se habla espanol” i takie cuda w sklepach. Podobno trony dla 16sto letnich dziewczynek.

Potem wizyta w browarze, który okazało się, że ma dziwny zwyczaj bo jest bar, stoliki niby normalnie a piwo trzeba zamawiać przez stronę w internecie. W sumie piwo i tak okazało się niedobre, tylko Jasiek zrobił dobry wybór smaku reszta  narzekała. Maciek spotkał tam przyjaciela, który okazuje się że pracuje w domu opieki dla niepełnosprawnych i był bardzo ciekaw Maćka, skąd jest co porabia itd…

Potem poszliśmy na spacer do parku nad brzegiem rzeki Hudson i z okazji rocznicy ślubu zrobiliśmy sobie z Agnieszką(żoną nie siostrą) parę pamiątkowych zdjęć w obrączce :).

Pospacerowaliśmy trochę, bo okolica była ładna, pełno wzgórz i skał nad brzegiem rzeki. Witek mówił, że rzeka Hudson płynie w okolicy Nowego Jorku w rowie tektonicznym pomiędzy płytami Ameryki i Europy, pewnie ciągnie się to potem do Islandii bo tam też spotkaliśmy taki rów. A sprytni Amerykanie zgodnie z przypowieścią biblijną budują domy na skałach.

Potem już tylko powrót do domu, pyszna pieczeń z żeberek, tort lodowy i prawdziwy Champagne z roku 2004 z okazji rocznicy po raz kolejny. Co teraz chyba trzeba będzie to rocznicować, bo już jest czym się chwalić 🙂