Nowy Jork czwartek 25-08-2022

Dzisiaj ważny dzień, Maciek ma urodziny i drużyna znowu się rozdziela na dwa zespoły. Zaczęło się więc tak, że Maciek dostał prezenty, dziwnie jednolite w temacie.

Potem pojechaliśmy na śniadanie do ichniego królestwa Pan Cake. Tam objedliśmy się za cały dzień z samego rana.

 

Potem pożegnaliśmy Luke’a, Jaśka i Jadwigę bo ruszyli do stanu Maryland na festiwal renesansu, ale przebrań nie mają. Po drodze jeszcze zbierali znajomych Luke’a, ma być ich tam spora grupa. Luke tyle najeździł się po hotelach, że z punktów załatwił im darmowe noclegi.

Więc oni pojechali zwiedzać a mnie z Maćkiem podstępem zabrano na zakupy. Najpierw było nawet zabawnie, bo pełno tu już ozdób Helloween, ale po 1g w tym samym sklepie nasz entuzjazm zgasł.

 

pomimo, że znaleźliśmy nawet ślady polskości w sklepie, który nie był wcale polskim sklepem, tylko dużą amerykańską sieciówką.

Jednak po tych zakupach czekała nas nagroda, bo wróciliśmy do domu i szybko wskoczyliśmy do basenu na dalsze świętowanie urodzin. Temperatura 36 stopni, basen 27, więc trochę chłodził było bosko. Co chyba widać…

 

Jednak Agnieszka (siostra), nie pozwoliła  na długi chillout, ponieważ zaplanowała wyprawę do Beacon na specjalne donaty i zwiedzanie miasteczka. Do Beacon około 30min samochodem po okolicznych górach. W miasteczku jedna główna ulica pełna sklepików, barów i restauracji. My poszliśmy do tej z donatami, a tam żeby zamówić zwykłego donat’a trzeba wypełnić formularz i podjąć decyzję z jakiej polewy, dodatków i posypki ma być zbudowany. Oczywiście nie rozumieliśmy tych skrótowych opisów, ale jedno słowo było zrozumiałe beacon. Więc z Maćkiem wybraliśmy boczek jako dodatek do donata. Nasze wybory poniżej.

A efekt był taki.

Ups…. miało być zdjęcie donatów ale gdzieś nam zginęło….

Objedzenie donatami ruszyliśmy na spacer po Beacon, ładne miasto trochę ciekawych sklepów znowu z antykami lub małe butiki, trochę galerii. Po spacerze powrót do domu, gdzie już czekał Witek i po krótkiej przerwie na potrzeby fizjologiczne bez wytchnienia ruszyliśmy dalej. Witek stwierdził że tradycja musi być zachowana i jeśli około 20 lat temu Jasiek obchodził urodziny w Applebees, to  Maciek też musi mieć tam swoje przyjęcie.  No więc 15min drogi i jesteśmy w Applebees, gdzie na powitanie Maciek dostał olbrzymią Margeritę, a na obiad prawdziwy amerykański średnio wysmażony stek.

A potem tort i życzenia od nas i załogi Applebees. Jasiek może sobie przypomni :). Film jest krótkie ale z aparatu, ma duży rozmiar więc tylko pobranie jest dostępne.

IMGP4249