Nowy Jork niedziela 21-08-2022

To już druga niedziela w Ameryce i niestety znowu pobudka o 6:30 i 7:00 do kościoła. Wszystko super tylko musimy z Maćkiem siedzieć w pierwszej ławce bo tam zaznaczone jest miejsce dla sprawnych inaczej. Spóźnić się nie można. Potem już tradycyjnie wyprawa do piekarni po bajgle i różne rodzaje cream cheese i na śniadanie.

 

 

Po śniadaniu kawka, potem kąpiel bo już jest 30st i zaraz potem 3’cia próba zdobycia góry niedźwiedziej.

Tym razem jednak zdobywamy górę ponownie samochodem, więc po 40minutach jazdy bez wysiłku i w klimatyzacji jesteśmy na szczycie, gdzie trochę wieje więc upał do wytrzymania. Góry wokół Hudson Valley naprawdę zaskakują, nie są duże, bo to 500-700 m.n.p ale poziom morza jest taki sam prawie jak poziom rzeki Hudson więc wrażenie robią i pełno jest kamieni i skał, bo ponoć lodowiec 10tys lat temu zabrał całą glebę z tych okolic i zostawił skały.

Opinie o leniwych amerykanach są przesadzone, bo naprawdę wielu robi to porządnie czyli wchodzi na piechotę (szlak na około 2g na szczyt). Powyżej widok z Bear Mountain na rzekę Hudson a poniżej szczęśliwa zdobywczyni szczytu.

Po tym wyczynie czas na prawdziwe zwiedzanie skarbów Ameryki czyli wyprawa do najstarszej winiarni w USA (Brotherhood). Winnica najstarsza i pracowała nawet w okresie prohibicji bo dostarczała wino mszalne.  Wizyta w winiarni to przede wszystkim próbkowanie. Seria próbek to 5 sztuk podobno potem człowiek już nic nie rozróżni, więc z kilkunastu rodzajów win musieliśmy wybrać po pięć i tak się zaczęło, bo potem poszły już butelki.

W tym czasie do konsumpcji przygrywała cudowna lokalna blues’owa pieśniarka.

Nasza drużyna chciała tu już zostać do rana, bo impreza się rozkręcała, ale Witek z Agą powiedzieli, że nie można skończyć w jednej knajpie w jeden dzień i trzeba jechać do pobliskiej Cedrowni. Nasza polska gościnność nie pozwala odmawiać gospodarzom więc porzuciliśmy biały, różowe i czerwone, musujące, słodki i wytrawne i ruszyliśmy dalej.

Cedrownia Angry Orchard cudownie otoczona była sadami i piękny spacer sadami od parkingu trzeba było zrobić aby dotrzeć do źródełka. Tutaj na szczęście dostaliśmy tylko po 3 próbki do testów (wybór ponownie z ponad 20’ciu opcji). Ponieważ dowiedziałem się, że mam prowadzić w drodze powrotnej byłem trochę zmartwiony.

 

 

Uzupełnieniem próbek był cudowny kubełek pełen puszek z różnymi wersjami cydru (wytrawne lub słodkie, różne owocowe smaki zależne od rodzaju jabłek itd…)

Potem już tylko tradycyjny powrót do domu na basen i piwo, bez jacuzzi ale za to świetnie grillowana wołowina. Grillowana ledwo przez 15 minut i była cudownie miękka i soczysta. Zdjęć już nie ma bo było ciemno i przyleciały głupie komary.