W poniedziałek czekaliśmy na powrót drugiej połowy drużyny z festiwalu średniowiecza i magii w Maryland. Z radości połączenia drużyny wszyscy wskoczyli do basenu.
Chociaż na zdjęciu okazało się, że Maciek nie podzielał tej radości. Wszyscy mieli już trochę dość dalekich podróży więc tego dnia też odpuściliśmy Nowy Jork i pojechaliśmy tylko pobliskiego miasta Peekskill city, na stary antykwariat z książkami, browar i mały spacer.
Ale zapomniałem napisać że wcześniej mały szampan do śniadania z okazji naszej 30’tej rocznicy.
Potem ruszyliśmy do Peekskill po drodze mijając Agnieszki szkołę i autobusy czekające na uczniów :).. Ha, ha nareszcie widać już koniec wakacji.
W Peekskill najpierw poszliśmy do księgarni szukał winyli po 1$, a tutaj wolność amerykańska zrobiła nam niespodziankę. Bo zgodnie z rozpiską na drzwiach właściciel otwiera ten sklep wtedy kiedy chce i ma ochotę.
Potem mały spacer po miasteczku, Aga mówiła, że przez ostatnie 20 lat wymieniła się duża część mieszkańców i teraz mieszka tam pełno latynosów i rzeczywiście sklepy miały reklamy angielsko hiszpańskie i napisy „Aque se habla espanol” i takie cuda w sklepach. Podobno trony dla 16sto letnich dziewczynek.
Potem wizyta w browarze, który okazało się, że ma dziwny zwyczaj bo jest bar, stoliki niby normalnie a piwo trzeba zamawiać przez stronę w internecie. W sumie piwo i tak okazało się niedobre, tylko Jasiek zrobił dobry wybór smaku reszta narzekała. Maciek spotkał tam przyjaciela, który okazuje się że pracuje w domu opieki dla niepełnosprawnych i był bardzo ciekaw Maćka, skąd jest co porabia itd…
Potem poszliśmy na spacer do parku nad brzegiem rzeki Hudson i z okazji rocznicy ślubu zrobiliśmy sobie z Agnieszką(żoną nie siostrą) parę pamiątkowych zdjęć w obrączce :).
Pospacerowaliśmy trochę, bo okolica była ładna, pełno wzgórz i skał nad brzegiem rzeki. Witek mówił, że rzeka Hudson płynie w okolicy Nowego Jorku w rowie tektonicznym pomiędzy płytami Ameryki i Europy, pewnie ciągnie się to potem do Islandii bo tam też spotkaliśmy taki rów. A sprytni Amerykanie zgodnie z przypowieścią biblijną budują domy na skałach.
Potem już tylko powrót do domu, pyszna pieczeń z żeberek, tort lodowy i prawdziwy Champagne z roku 2004 z okazji rocznicy po raz kolejny. Co teraz chyba trzeba będzie to rocznicować, bo już jest czym się chwalić 🙂








