Strażnik

rozdz.1. Spółka i Długie Wąsy

 Po kilku dniach wyczerpującej żeglugi statek kupiecki kompanii Spółka i Długie Wąsy dociera do portu w mieście Eloron. Chłopiec, który opiera się o burtę nie może wyjść z podziwu nad pięknem tej portowej miejscowości. W blasku słońca wydaje się, że miasto żarzy się na wszystkie strony świata, jak wielka, morska latarnia.

– Hej, synu! – krzyczy Dlugowąsy – Nie przywiozłem cię tutaj za darmo. Gdzie mój wyszorowany pokład, Owon?

Masywny mężczyzna z wydatnym brzuszkiem stojący obok chłopaka, wdycha z rozkoszą słone powietrze.

– Dałbyś spokój – mówi Owon – Odkąd mnie zabrałeś, haruję jak wół. A poza tym dopływamy już.

Długowąsy czochra przyjacielskim gestem chłopakowi czuprynę, a jednocześnie wykrzykuje rozkaz:

– Hej chłopcy, cumować łajbę!

Po kilku minutach okręt stoi dumnie i w zachodzącym słońcu wygląda majestatycznie. Trap zostaje spuszczony. Owon wlecze się smętnie w jego kierunku, bo przez tych kilka tygodni zdążył zaprzyjaźnić się z Długowąsym i całą jego załogą. Po raz pierwszy czuł się, jak w kochającej i wspierającej się rodzinie. Jeden krok dzieli go od opuszczenia domu, którym dla niego stał się statek kompanii Spółka i Długie Wąsy, gdy dobiega go zza pleców głos:

– Poczekaj, chłopcze!

Owon obraca się i widzi biegnącą mu na pożegnanie załogę. Ściskają go serdecznie, mówią, że będzie im go brakowało.

– Dobra, koniec już tych uścisków! – zarządza Długowąsy.

Załoga natychmiast opanowuje się, ocierają łzy wzruszenia tak, żeby kapitan tego nie zobaczył.

– Chłopcze – zwraca się do Owona oficjalnym tonem kapitan – Na pamiątkę, żebyś o nas pamiętał, wręczamy ci ten oto przedmiot.

Długowąsy mówiąc to wyciąga rękę do tej pory schowaną za plecami. Trzyma w niej starą drewnianą harfę. Z uśmiechem wręcza ją chłopakowi.

– Pomyśleliśmy, że skoro dotarłeś do miasta sztuki, może ci się ona przydać.

– Dziękuję, kapitanie – mówi Owon i skłania się z szacunkiem.

– Niech pomyślne wiatry będą z tobą – dodaje Długowąs, żegnając się po marynarsku.

Owon zwleka z zejściem na ląd, gdy nagle jego słuch z portowej krzątaniny wyłapuje ciche stąpnięcia po trapie. Chwilę potem za swoimi plecami słyszy rozpaczliwe miauknięcie. Chłopak odwraca się i widzi szarego kota. Nikt z załogi nie wiedział kiedy i jak zwierzak znalazł się na statku. Owon polubił go, chociaż wyglądał dziwacznie. Prawą stronę pyszczka ma zniekształconą przez długą bliznę i brak jednego oka. Kot patrzy na chłopaka turkusowym okiem i miauczy prosząco. Owon przez chwilę bije się z myślami. Widząc to Długowąs wykrzykuje:

– Zabieraj stąd tego kota, bo nie wytrzymam tego miauczenia! Ulituj się nade mną, człowieku!

Owon wzrusza ramionami, a kot uznaje to za przyzwolenie i podąża za nim na ląd. Młodzieniec nie oglądając się na statek kompanii Spółka i Długie Wąsy rusza przed siebie.

 

Dodaj komentarz